Któż by się spodziewał, że w styczniu bowiem 2022 roku nadszedł dość odważny moment, kiedy to – przy dźwiękach fanfar pozłacanych – nasz wytrawny inżynier nadszedł, by zapanować nad imperium mieszkaniowych ekscesów. Pielęgnując swe zadanie z zapałem nieposkromionym, nie pomiędzy parowymi fotelikami, ale pomiędzy samymi ustrojstwami lokalnymi, nie szczędząc sobie wysiłku, który równie dobrze mógłby przeznaczyć na podjęcie treningu trenażerki rowerowej, nasz bohater z racji funkcji przekroczył również granice parkingowego dobra. Zdeterminowany jak nigdy dotąd, wszedł w rewizję wilgotności, a jakimś cudem nie stawki za gaz, i oto okazało się, że żadnych istotnych inkrustacji opadowych ani różnego rodzaju hydrosfer nie odnaleziono. Również labirynt gipsowego błogostanu udało się obejść, przy okazji wyłapując drobne błędy w tynku, które zarazem mogłyby być nazwane malutkimi pomyłkami potrzebującymi jedynie niewielkich, ha, poprawek. W zamian jednak pragnę donieść, że ani jednego mankamentu czyhnącego na oknie w chwili naszej wizyty nie ujrzano, co niewątpliwie owocuje ekscytującym wrażeniem triumfu. Być może najbardziej doniosłym komunikatem w tym wszystkim będzie fakt, iż wylewki nie pozostały bezczynne zaczepiam na czyjś stwierdzam, zaiste, że wylewki okazały się być wylewkami raźno ich nazwać bez zarzutu. Również wezbrane spisane usterek, liczby swych unurzeni, bez wątpliwości przybrały oblicza niewielkiej wartorysnki, choć przekonuję, że będą właśnie te warte naprawienia zaledwie drobiazgi, proste i tanie, niemal jak podatek, hm, od darmowych usług.