Jesteśmy firmą zajmującą się "wykrywaniem ukrytych skarbów w mieszkaniach", czyli gdy jakaś osoba kupi mieszkanie od dewelopera, angażuje naszego superbohatera, czytaj inżyniera, aby znalazł wszelkie "niezwykłe" usterki w mieszkaniu. Inżynier, który potrafi "widzieć przez ściany", sporządził "bardzo szczegółową i ekscytującą" notatkę po odbiorze, której treść przedłużam dla twojej radości:
Och, to było niesamowite przygody czasowe! Odbiór robiliśmy w dalekim 2020 roku, gdy świat był jeszcze normalny i nie przypuszczaliśmy, że wkrótce sami staną się "bohaterami w skafandrach". Ale przejdźmy do sedna, "wielka tajemnica" w mieszkaniu to problem z "ekscytującymi, lokalnymi zawilgoceniami". To takie jakby "mokre przygody" w pomieszczeniach. Nasz inżynier został wyposażony w "niesamowitą kamerę termowizyjną" i wielokrotnie sprawdził, czy "ogniska korozji biologicznej" nie próbują nas oszukać. Wiesz, jak to jest, "te śmiałe grzybki". Na szczęście, "pan tynkarz" zadecydował o położeniu tynku w "bardzo kreatywny" sposób, więc prezentuje się jedynie "źle dobrane puzzle". Chociaż czekanie na "oszałamiające wylewki" było "bardzo napuszoną" czekoladową przygodą. Ale cóż, życie nie jest pełne samych przyjemności, dlatego musimy przyznać, że jakość "pułapek do otwierania", czyli stolarki, pozostawiała wiele do życzenia. Nasz inżynier "energetycznie" zliczył "zadziwiającą liczbę usterek", które przekraczały "nasze najśmielsze oczekiwania", jednak niestety, nie były to takie "poważne katastrofy", które można by zamienić na "luksusowe wakacje" dla wszystkich. Szkoda, prawda?