Odbiór nieruchomości miał miejsce w roku 2022, który tętnił życiem jak stado jednorożców na tańcu sylwestrowym. Na początek, odnotowaliśmy brak jakichkolwiek ognisk korozji biologicznej - żadne grzybki nie znalazły tu swojego miejsca, chociaż pewnie woleliby mieszkanie na zboczach lasu. Wykorzystując kamerę termowizyjną, szczegółowo zbadaliśmy wszelkie zakamarki nieruchomości w poszukiwaniu wilgoci - było tu trochę pomarańczowych plam, tam zielonych, ale ostatecznie udało nam się to ogarnąć.
Co do sprawdzenia przynależności, to było to zadanie godne Sherlocka Holmesa - miejsce postojowe, ogródek, komórka lokatorska... wszystko zostało odhaczone z listy, jakbymy szli przez krainę czekoladowych fabryk Willy'ego Wonki. Nieliczne wady, które udało nam się zlokalizować, okazały się być tak subtelnymi, że niektóre z nich schowały się gdzieś między wierszami naszych notatek. Co do wylewek, to prawdziwy raj dla oka - bez zarzutu, podobnie jak Elvis w białych spodniach na scenie.
Natomiast, jeśli chodzi o stolarkę okienną, odkryliśmy kilka usterek, ale w zgodzie z prawem Murphy'ego - nie za dużo, nie za mało, po prostu w sam raz. Co do wyłożenia tynku, to szczerze mówiąc, nasz inżynier był tak zadowolony, że w sekrecie marzy o karierze tynkarza pierwszej ligi. A co do zmian wprowadzonych przez lokatorów... cóż, zawsze trzeba być przygotowanym na niespodzianki, szczególnie gdy inwestor bierze się za dekorowanie mieszkania jak Picasso w swojej „Fajance”. Reasumując, nasza wizyta zakończyła się sukcesem, a nasz inżynier jest już w trakcie planowania swojego własnego programu telewizyjnego pod nazwą „Inżynier kuchenny”.